sobota, 19 kwietnia 2014

O tym, czym zajmuje się w weekendy

                   Najczęściej jest to odrabianie lekcji, lecz od niedawna (czyli od przeprowadzki) zacząłem jeździć do mojej starszej siostry. Zawsze tam szukam wytchnienia, ponieważ poza tymi dniami jestem zawsze zapracowany i nie mam czasu na większe atrakcje. Najczęściej oglądamy wtedy filmy i chodzimy po sklepach. Szczególnie każdemu polecam bajki ze studia Ghibli :) O ile nie macie nic przeciwko ich ściąganiu...

To tyle :) następny post o Budapeszcie czyli wakacjach, których nigdy nie zapomnę

                 Jano

czwartek, 17 kwietnia 2014

Przygoda na Kazimierzu

Nowy post tym razem o półdniowej wycieczce po Krakowie. Miłego czytania :)


Rano ja i siostra wyjechaliśmy do centrum (a konkretnie pod halę targową). Kupiliśmy bilety i wygodnie usadowiliśmy się w krzesłach miejscowego tramwaju MPK. Po dojechaniu i kródkim spacerku ukazały nam się targi. Coprawda nie znaleźliśmy tego, czego szukaliśmy, ale korzystając z sytuacji, że jesteśmy w centrum postanowiliśmy się przejść na  Plac nowy. Zjediśmy tam pyszną zapiekankę karmiąc w ten sposób gołębie, które były tym bardzo zainteresowane. Mjsce to bardzo mi się podobało choćby dzięki jego urokowi. Jako że było zimno a pakując rzeczy w moim domu nie przewidywałem tego weszliśmy do dosyć znanej kawiarni/herbaciarni o nazwie Cheder Cafe. Kiedy tylko rozejżeliśmy się dookoła od razu dopadł nas jej klimat i pyszny zapach słodkości. Całość wyglądała mniej więcej w ten sposób pomijając podest z drewna z dywanem i poduszeczkami na których siedzieliśmy i dwóch wielkich regałów pełnych książek.


Zaczęliśmy od marokańskiej (miętowej) herbaty. To chyba ona najbardziej mi się spodobała. Składała ona się z bardzo skoncentrowanego naparu z mięty i cukru. Tak nam zasmakowała, że nie mogliśmy się powstrzmać przed zamówieniem jeszcze czegoś. Kolejnym napojem (bo herbatą nie można tego nazwać) był imbirowy trunek).

            Został zrobiony z imbiru, cynamonu, miodu i cytrusów. Smakował świetnie, dzięki czemu siedzieliśmy w owym miejscu ponad godzinę i wcale nie chciało nam się wstawać. Później poszliśmy na belgijskie frytki. Bardzo różniły się od wszystkich innych głównie smakiem i grubością. Tak, były bardzo grube. Obsługa była świetna, do tego mieli nam do zaproponowania wiele sosów więdzy innymi miętowy i pomidorowy. Syci i szczęśliwi wsiedliśmy z powrotem do tramwaju i wróciliśmy do domu.

To wszystko o tym przepięknym dniu :) Zachęcam do przeczytania innych postów
Autor większości zdjęć (bo mnie siostra pozwie o prawa autorskie) tutaj
 Ostatnie Zdjęcie

Jano